sobota, 8 marca 2014

Epizod III


Pik, pik, pik, pik... pikkk. Maszyna zamarła, przeciągle piszcząc, a kilku lekarzy, w sterylnych, białych jak śnieg kitlach pochyliło się nad łożem operacyjnym, słyszała przytłumione szepty; docierające do jej uszu ociężale i wolno; zupełnie jakby zatopiona pod wodą przechwytywała pojedyncze fragmenty rozmowy, a potem... cichy, męski jęk agonii i... przebudziła się.
Powolne ruchy młodej togrutanki świadczyły o jej stanie; Rex, razem z dwójką ocalałych klonów wpatrywał się w nią nieruchomymi oczami; czuł się... przytłoczony i... zdesperowany? Ociężale podniósł się z miejsca i przykucnął na lewe kolano; prawe uległo poturbowaniu, a kilka kości pokruszyło się, co wymagało natychmiastowej interwencji lekarza; ale nie posiadali medyka. Więc wstrzyknął sobie tylko kilka preparatów przeciwbólowych i czekał. Bo nic innego nie pozostało.  Padawanka jęknęła z wyraźnym bólem i ostrożnie podniosła powieki; wzrok dopiero po dłuższej chwili wyostrzył się, pozostawiając w tyle wrażenie mgły. 
– G..gdzie ja jestem? – spytała słabym, przepełnionym wysiłkiem głosem. Spróbowała unieść się do pozycji siedzącej, ale na niewiele się to zdało... dopiero z mała asekuracją Kapitana udało jej się usiąść, choć poczuła jak chrząstka w dłoni pęka, a żebra przestawiają się; zmieniając swoje miejsce.
– Mieliśmy katastrofę lotniczą... zemdlałaś. Masz zmiażdżoną lewą dłoń i połamane żebra... ale chyba obeszło się bez wstrząsu mózgu. – powiedział, starając się zachować jak najspokojniejszą barwę głosu; bo... była dzieckiem, które trzeba było chronić przed złem. Ujrzał w jej oczach ból; szczery, stary ból; zupełnie jak u czterdziestoletniego weterana, który widział w życiu tysiące śmierci.
–Co...co z Anakinem? – spytała, choć wiedziała, że odpowiedź przeszyje jej serce jak miecz świetlny, wprost się jej bała. Tak, Ahsoka Tano się bała; szczerze, cholernie się bała.
– Ja.. obawiam się, że jest trupem... młoda. – raptownie odwrócił wzrok, starając się nie krzyżować ich spojrzeń. Wiedział, że ta informacja to ogromny cios dla czternastolatki... wykonali zaledwie kilka misji, a ona już miała zostać padawanem wdową. Pokręciła głową, tamując łzy cisnące jej się do oczu, wściekle zacisnęła powieki i schowała twarz w chudych dłoniach, pociągając nosem. Nie... nie, nie! Dlaczego to musiało się stać? Dlaczego musiała być taką idiotką? Dla.. dlaczego akurat on? O, Mocy... czemu tak każesz Wybrańca; swojego syna? Przecież nie mógł... nie, Ahsoko, nie Smarku, to koniec. Koniec Anakina Skywalkera, koniec Padawanki Anakina Skywalkera. – szeptał jakiś głosik w jej głowie. 
Giń, Jedi, giń, Jedi, giń, Jedi, giń. – słowa prześladowały wiekowego Mistrza, od dłuższego czasu, obijając się echem po jego umyśle. Nie mógł się ich wyzbyć, czuł się przytłoczony i bezradny; jak nigdy. Siedział w pokoju, na ciemnozielonej pufie, sącząc herbatę z porcelanowej filiżanki; ściany, ozdobione licznymi szarymi pasmami i zielonymi odbitkami liści dawały wrażenie przejmującego spokoju. Ale złe przeczucie towarzyszyły mu za każdym razem, gdy próbował medytować; coś naprawdę poważnego miało się wydarzyć, jeśli nie mógł spać przez tę wizję. Tę, durną, bezsensowną wizję; w której środkiem wyrazu był ogromny ogień, trawiący prymitywną wioskę. Widział niebieski kryształ, rzucony o ziemię, popękany i wreszcie zniszczony. Krzyki kobiet, dzieci… upadające matki, płonące niemowlęta. Widok wprost krajał jego serce; przyprawiając go o poważny ból głowy. Wkrótce potem wyrwany z transu otworzył przemęczone oczy, spoglądając na stojącego w drzwiach czarnoskórego mistrza, ubranego w zgrabną, kremową szatę. Bystre spojrzenie mężczyzny natychmiastowo przekonało go o własnym położeniu; on już wiedział. Widział, że rozszyfrował jego sen.
– Co  Cię gnębi, Mistrzu Yodo? – odezwał się spokojnym, opanowanym głosem, przekraczając próg, a kliknąwszy przycisk na panelu usiadł naprzeciwko niego, z pomocą Mocy napełniając drugą filiżankę ziołowym wywarem.
– Dosyć…  wizja wyraźna to jest, nie wiem przedstawia co, położenia nie rozpoznaję, ale wiem, że wielki związek z przyszłością ma … i  dziwne przeczucie mam, że i z Anakinem… w końcu on tylko wywołuje zafalowania na samej Mocy aż takie. – zielony karzeł, oparł podbródek na dłoni, wzdychając ciężko z zastanowieniem.
Szumy na linii znacznie utrudniały jakąkolwiek komunikację; wiadomości nie dochodziły ani nie przychodziły od zagubionych. Obi-Wan Kenobi coraz bardziej się niepokoił... radary wyłapały wstrząsy i drobną eksplozję, ale żadne nie wskazywały niczego poważnego, chyba że... ktoś sfałszował transmisje. Był przerażony... zmysły Mocy podpowiadały mu różne niepokojące scenariusze, ale odsunął je od siebie; przekonany, że to tylko wytwory jego wyobraźni, idące w złym kierunku.  Ale.. przekonał się, że tak nie było. Gdy Admirał Kalaen podeszła zwinnym, zsynchronizowanym krokiem, z nosem wbitym w holonotatnik. Ciało admirał opinał czarny kostium, idealnie podkreślający jej zgrabną sylwetkę; rude, proste włosy związane miała w niskiego kucyka, spływającego po ramionach. Piegi na policzkach dodawały jej uroku, a zielone oczy łupały na przechodniów trudnym do odszyfrowania wzrokiem.
– Milicja Pantory zameldowała dym unoszący się pięć kilometrów od wioski; chcieli to sprawdzić, ale obiekt jest poza zasięgiem ich radarów. Podobno widziano też deszcz odłamków, spadający jakieś dwa kliki na północ od miejsca eksplozji. – podniosła wzrok znad notesu, obdarzając Kenobiego pogodnym uśmiechem; nie mógł zaprzeczyć, że dobrze wywiązała się ze swoich obowiązków. Mistrz Jedi pokiwał głową z aprobatą i uśmiechnął się szczodrze, klepiąc ją w ramię. Chciał zadać następne pytanie, lecz ona uprzedziła go, udzielając odpowiedzi. 
– Przeskanowaliśmy ten teren; namierzyliśmy około pięciu żywych z licznymi obrażeniami. Z tego co mi wiadomo czterej znajdują się z dala od miejsca wybuchu; jeden ma poważnie uszkodzą nogę, kolejny stracił dłoń.. u następengo występują liczne okaleczenia ciała; zapewne z infekcją i wybity bark, a czwarta to jakaś drobna dziewczynka, ma połamane żebra i zmiażdżoną dłoń. – zameldowała, starannie studiując zapiski; przewijała stronę po stronie, szukając przydatnych informacji. To na pewno był ich oddział. Musieli im pomóc, ciekawe tylko, co przyczyniło się do katastrofy statku.
 – Aaa, jeszcze jedno. Przy miejscu wybuchu jest człowiek, nie jestem pewna co do jego obrażeń, bo działanie wskaźników satelitarnych blokują liczne odłamki metalu, skupione w tamtym miejscu. Wiem, że na pewno nie zostało mu zbyt wiele życia, na sto procent ma pękniętą czaszkę, nie kontaktuje i prawdopodobnie jakiś odłamek metalu przebił mu tchawicę. – grom jasnego nieba spadł na Kenobiego, jak potężny prawy sierpowy z rąk muskularnego strażnika. To musiał być Anakin! W końcu kto inny trzymałby się przy życiu z takimi obrażeniami? Westchnął z powagą. Musi lecieć i ocalić tę grupkę... 
Tyle, że to może zając wiele czasu.
A czas był w tym momencie czymś, czego nie miał.




 To teraz Anakin posiedzi sobie pod narkozą, a ja się pobawię Ahsoką ;). Buahaha. 


8 komentarzy:

  1. jak ty możesz tak znęcać się nad Anakinem xD a rozdział bardzo fajny i chce dalej ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jesteś...ty wiesz jaka!
    O matko. ZARAZIŁAŚ JUŻ MNIE SADYSTYZMEM Z IDKĄ! JESZCZE CI MAŁO?!
    Rozdział niczym Anakin walćy Clovisa po mordzie :*(Nie ma pomyłki xD)
    NMBZT!<3

    OdpowiedzUsuń
  3. Haha :) Tak się śmiałam przy Ahsoce jako wdowie :D Biedny Anakin. Wiem, że go nie zabijesz, ale zawsze można go jakoś podręczyć :D
    Ahsoka też poważne obrażenie <3 Mwahahahaha... khy khy khy. No nie ważne Rozdział taki super jak... jak... jak... Gwiezdne Wojny! Jak Darth Revan! Jak Darth Bane, jak Darth Zannah... Itd.
    NMBZT

    OdpowiedzUsuń
  4. Kurwa, czwarta >.< Dobra, chociaż tyle, ja tu wrócę, zajmuję sobie miejscówę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wracam madafaka! :3
      Poobijana Ahsoka! *-* To jest to co Des kocha prawie najbardziej. (Levi, dziwko moja nie fochaaaaaaaaaaj!) Hehe, skąd ja wiedziałam co jej będzie? *niewiniątko* Połamane żeberka *-* Zmiażdżona łapka! *-* Przynajmniej tytan jej nic nie zjadł xD Rex i Ahsoka... Takie słodkie! *chwilowe ship them bo tag* Smarkusiątko płacze... Takie słodkie *-* Płaczące Szczeniaki są takie słodkie! Słodkie też jest zlanie ich, ale Anakin to nie Levi... A traci na tym! xDDD Albo i nie bo nie ma na głowie mnie. Moja dziwka jest tylko jedna! *powiedziała mając ich całą szafę*
      Yoda znowu przyćpał Rutinoscorbin i ma haluny! >.> Albo nie... Ta herbata to nie herbata tylko jakiś towar! Ja mówię, ten krasnal ćpa! O, w końcu ktoś niższy od kaprala mwahahahahahahahahahaha!
      Dobra, ogar jeszcze Obi - Wan... Człowieku, zamiast szczerzyć się do pani admirał ruszaj dupę i leć ich kurwa mać ratować! I tak jej nie zaliczysz! >.>
      Rozdział genialny i wgl asghvkjdlzj *-* Wybacz, ale mam jeszcze trochę na głowie. Cem więcej, kocham <3

      Usuń
  5. On ma przeżyć! Koniec, kropka! Jak nie to ja też umrę, understant?
    Już się boję tego jak będziesz męczyć Ahsokę... Bo podejrzewam, że spokoju jej nie dasz. XD Auć, biedny Sokuś, nie przeżyje twoich tortur. xD
    !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
    ROZDZIAŁ JEST FENOMENALNY
    !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
    Zresztą jak wszystko co piszesz. :pp
    Dziadobi rusz dupę! Chcę Anidalę, soł musisz uratować Anakina!! Albo Cię wykastruję.!.!.!.!.!.!.!.!
    Auć, auć, auć, auć, auć, auć, auć, auć... Biedny Annie. >.< AUĆ! Czemu ty tak lubisz go ranić? Skończ oglądać Black Mirror i inne let's play'e z horrorów. ;-;
    NMBZT
    kocham <3
    IgusS :*

    OdpowiedzUsuń
  6. No, no...rozdział jest rewelacyjny!!! Anakin ma pękniętą czaszkę? Uuu...nieźle. Ale znając życie (lub nieprzewidywalny geniusz Wiki) Anakina przeżyje, sorry, że tak mówię (a raczej piszę), ale to CHYBA oczywiste, prawda? :p. A Ahsoka tylko połamane żebra i zmiażdżona dłoń? Amputują jej i będzie sobowtórem Anakina. NIe no, tak se mówię. Ok ja kończę i czekam oczywiście na nn :)))
    NMBZT

    OdpowiedzUsuń
  7. Anakin trupem? Poważnie? Prawie rozlałam herbatę.. Jakoś to zdanie mocno mnie uderzyło... I jeszcze Rex chcący chronić Ahsoke, bo to dziecko... Nie wiem czemu, ale to zdanie jakoś mnie rozczuliło.... Generalnie, rozdział fenomenalny, kurczę, dziewczyno, piszesz absolutnie genialnie. Niesamowicie mi się podobało... Lecę czytać drugi blog, bo jak zwykle jestem spóźniona i spóźniona komentuje. Świetnie, świetne, świetne.

    OdpowiedzUsuń