czwartek, 13 marca 2014

Epizod IV

 Pamiętaj, to nie ból, jaki potrafisz zadać innym czyni Cię silnym. 
To sposób, w jaki potrafisz ich od tego bólu obronić.
Promienie słońca wpadały przez przeszkloną ścianę królewskiej willi La beauté, znajdującej się tuż przy plaży; z czystym jak łza piaskiem i porywczymi falami jeziora. Pozłacane kolumny, ozdobione licznymi płaskorzeźbami i tajemniczymi napisami w basicu zdobiły główny hol; a także doskonale urządzony taras. Majestatyczna, kamienna balustrada razem z trzema kolumnami w stylu doryckim stanowiła główne rusztowanie tej części budynku. Widok z piętra wydawał się hipnotyzujący; nieskazitelne, sprawiająca wrażenie koloru głębokiego szkarłatu jezioro błyszczało, odbijając błądzącą po niebie ciemnopomarańczową kulę, będąca właśnie w stanie wschodu. Przez marmurowe płytki dostojnie przesuwała się młoda kobieta, o brązowych jak czekolada włosach; lokowanych, w porannym nieładzie. Stąpała cichutko i ostrożnie, rzucając oniemiałe spojrzenia w kierunku kwiatów, piętrzących się w ogrodzie balkonowym. Piękne, rozwinięte kwiaty Serca Republiki, lśniły poranną rosą, przyćmiewając zwykłe, polne kwiaty swoim blaskiem. Delikatna dłoń spoczęła na kamiennej poręczy; a lekko zaspane oczy podążyły w kierunku subtelnego nieba. Ramiona okryte miała niebieskim płaszczykiem, obszytym złotą wstążką; z milionem różnych spirali, kół i linii, ułożonych w dziwnym nieładzie. Ciche westchnienie wytoczyło się z jej bladoróżowych ust; spojrzała w niebo i z rozmarzeniem wciągnęła zapach cudownego, świeżego nadmorskiego powietrza.  Tam, gdzie lśniący wiatr, niesie wiele barw, tam magiczny świat, swój majestat ma. – wyrecytowała płynnie, uśmiechając się lekko do nawracających wspomnień; ułamek sekundy później odskoczyła, spłoszona cichym poklaskiwaniem, dochodzących zza otwartych drzwi. Odruchowo odwróciła się zarumieniona i ujrzała mężczyznę, dobrze zbudowanego; stojącego dokładnie naprzeciwko niej w taki sposób, że ich spojrzenia skrzyżowały się. Obdarzyła go najbardziej promiennym uśmiechem, na jaki potrafiła się zdobyć. – Annie! – podbiegła i rzuciła mu się na szyję, wtulając się w jego silne ramiona. Delikatnym ruchem pogładził jej włosy, wtulając w nie twarz i wzdychając zapach jej szamponu; najpiękniejszy, jaki mógł w tej chwili poczuć. Ujrzał jej usta, tak kształtne i piękne, powoli zbliżające się do jego twarzy, a potem... 
Och, Annie... – cicho szeptała Padme Amidala, gładząc opuszkami palców jego poraniony policzek. Leżał przygwożdżony, w szpitalnym pokoju, podłączony do ciągu różnych urządzeń, których nawet ona nie potrafiła zidentyfikować. On by potrafił. On wszystko potrafił. Czuła się przytłoczona obecnością, a zarazem nieobecnością męża. To takie... dziwne, widzieć swojego mężczyznę, nieprzytomnego, podtrzymywanego przy życiu tylko sztuczną metodą. Dziękowała Mocy, że Ahsoka szybko wyzdrowiała i opuściła szpitalne pomieszczenie, które z nim dzieliła; teraz mogła bez strachu oddać się swoim gdybaniom. Zwolniona padawanka dostała nakaz odpoczynku i skierowanie na rehabilitację, by nie stracić formy; przynajmniej nie będzie się lenić pod nieobecność... nie, nie nieobecność... chwilową niedyspozycję swojego Mistrza. Wydawała się taka... spokojna, tak, dziwnie spokojna. Czy świątynne wychowanie zdołało wyplenić z niej porywczość; co nie udało się w przypadku Anakina? Tęsknota..., tak, właśnie to uczucie wstrząsało młodym sercem senatorki... miała go tak blisko, a jednak był taki odległy; nieosiągalny. Ummm, co było powodem tego niefortunnego wypadku? Przecież mógł zginąć... ale taka była natura wojny; ludzie ginęli, by inni mogli żyć... radośnie, w błogiej nieświadomości... to było takie... niesprawiedliwe. Ciekawe o czym myśli? I czy ją słyszy? Stawiała sobie coraz to nowsze pytania, było ich coraz więcej.. a odpowiedzi nie nadchodziły. – Nawet nie wiesz, jak nudne jest życie bez Ciebie...  – wyszeptała melodyjnie, pokornie schylając głowę. 
To takie... pouczające, dziwne... nieludzkie? Czuć dotyk dłoni, słyszeć szepty.. głosy, obelgi... gdybania. A jednak nie móc po prostu otworzyć oczu, omieść pomieszczenia wzrokiem wstać i pójść dumnie krzycząc Gloria. Nigdy nie doznał tak tajemniczego uczucia, czuł się bezbronny, zdany na łaskę innych.. jak nigdy. Nie czuł bólu, lecz nie czuł też ciepła... tylko muskanie dłoni; rozpoznawał gości po dotyku i głosie... z każdym kolejnym gestem jego umysł chciał więcej, ciepłe dłonie przyjaciół dodawały mu otuchy; najwyraźniej, gdy jego ciało się poddało, jego umysł nie uległ otumanieniu... choć był pewny, ze jedną z metod zminimalizowania cierpienia w jego stanie było odurzenie umysłu narkotykami... czy jego umysł się opierał? 
Ta... samotność. To takie przytłaczające. Czuła się taka osamotniona, nie słysząc ciętych uwag swojego Mistrza, nie mając do kogo podskakiwać... dopiero teraz zdała sobie sprawę, że się z nim zżyła. Oj, Rycerzyku, dlaczego to musi zdarzać się właśnie Tobie? Leżała na łóżku, w pokoju gościnnym; Chuchi zaproponowała im schronienie... tak bardzo było jej szkoda przyjaciół. Rex... chyba czuł się lepiej. Właśnie, powinna go odwiedzić... w końcu do Anakina jej nie wpuszczą. Czy to jej wina, że niechcący stanęła na jakiś durny kabelek i całkowicie odłączyła... no, sama nie wiedziała co, ważne, że coś odłączyła... Przemierzając krokiem korytarz wyszła na zewnątrz, całe szczęście szpital był niedaleko senatorskiej willi. Zdeterminowana przemierzała ulice, rzucając olśnione spojrzenia w kierunku majestatycznego krajobrazu planety... była piękna. Kilka Pantoran przemknęło obok, kompletnie nie zwracając na nią uwagi... i tu miały trwać zamieszki? Przecież było tak... spokojnie. Durastalowe drzwi otwarły się z cichym piskiem, a ona znów wkroczyła do krainy sterylnej bieli... nienawidziła takich miejsc. Zapamiętała numer pokoju, więc bez zbędnych formalności udała się do Reksa, klony leczono w zwykłym szpitalu, gdyż... uch, cóż założono blokady i od tej pory żaden statek nie mógł ani wlecieć, ani wylecieć z planety. Na szczęście medycy nie protestowali i z chęcią zajęli się czwórką rannych żołnierzy. Zapukała krótko i weszła do pokoju; Rex siedział, nagą klatę opasał spory bandaż, owinięty na całych plecach; prawa noga była usztywniona. – Cześć, młoda, jak się czujesz? – spytał bez skrępowania, rozciągając się na tyle, na ile pozwoliły mu opatrunki. Uśmiechnęła się pokrzepiająco i przysiadła na łóżku obok Kapitana. – D..dobrze, tak myślę. – spuściła wzrok, nerwowo bawiąc się dłońmi. Czuła się... źle. Ale nie fizycznie, lecz duchowo.  – To nie twoja wina. – wyszeptał, jakby czytając jej w myślach. Podniosła wzrok i spojrzała na niego. Był taki sam jak wszyscy; idealna kopia w kopię. Ale jednak inny. Wyjątkowy. Tak. Każdy z nich był wyjątkowy. Z początku nie rozumiała, czemu Rada Jedi w pewien sposób sprzeciwia się wysyłaniu klonom na rzeź. Potem ich poznała. Zobaczyła kim są. Nie byli jak droidy. Byli jak ludzie. Ludzie z krwi i kości... ludzie, którzy zasługują na miłość.. przyjaźń... odkupienie... życie. Każdy z nich na to zasługiwał... ale wielu z nich, och, żadnemu z nich nie było dane zaznać tego smaku. Tak jak jej. W tym się zgadzali; oboje byli niewolnikami wojny. Tylko, że ona mogła odejść. On nie.
Stał na balkonie, wpatrując się w zatłoczone ulice miasta. Poprzedniego dnia musiał wyciągnąć z opałów dwóch Jedi; a właściwie Rycerza i Padawana. A ten Rycerz był mu szczególnie bliski. Był jak syn. Jak brat. Poczuł ucisk w sercu, znajdując jego pokiereszowane ciało. Myślał, że odszedł. To był ogromny cios. Szkolił go, odkąd był dzieckiem. Widział jak dorastał, zmieniał się... dojrzewał. A teraz tak po prostu miałby go stracić? Dziękował Mocy, że udało mu się przeżyć. Nie miał wątpliwości, że to dzięki niej. Kto normalny przeżyłby z takimi obrażeniami? Nie. Anakin nie był normalny. Był Wybrańcem. Narwanym egoistą, ale Wybrańcem. Najwidoczniej Moc miała jakiś cel w wybraniu go; może chciała pokazać, że nie ten spokojny, pilny uczeń, zawsze wykonujący rozkazy przyniesie chlubę i zwycięstwo Republice... ale mały niesforny kilkulatek. Tak, to była jedyna odpowiedź. Albo Anakin po prostu miał się zmienić. W co wątpił... o, nie. Anakin nigdy się nie zmieni. 
Anakin zawsze pozostanie Anakinem.
A on zawsze będzie Obi-Wanem.
I niech tak zostanie...na zawsze. 

 ________________________________________________________________
 Rozdział trochę...smutny? Przesłodzony, to dobre słowo. Ale to dla mojego Igusia, któremu do obiecałam ;*. Pamiętaj, że jesteś najlepsza. ^^

12 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. BEZ JAJ! Przemo zginiesz!

      Usuń
    2. Oby tylko Ahsoka nie zawadziła nogą jeszcze o kabel kroplówki Anakina XD A rozdział super i chcę ciągu dalszego :D

      Usuń
  2. Iga najlepsza, a Kiwi komentuje. YAY.
    Potem to nogi śmierdzą xp
    Anniee...;-;
    JAK ANAKIN WALĄCY CLOVISA PO MORDZIE! |(chciałam napisać "Jak Anakin walący Anakina xD LOL)
    NMBZT!<3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiwi znów nie pierwsza xD

      Usuń
    2. Spadaj! Dorwę Ciebie i ten twój zacny rydwanik! xD

      Usuń
    3. Jak dzieci :-D Ja jutro skomentuję oba Wika. Nie martw się. :-P

      Usuń
  3. Nie porównuj, nie porównuj, nie porównuj... *wali głową w ścianę* Nie no, czytając początek co chwila wracałam do innego rozdziału, innej autorki i innego fandomu... Tylko, że Percy nie był pod narkozą, a Anakin nie odżył, bo nie umarł i nikt nie wykończył go tak, że budził się i płakał... Ale jebać to, pierdolenie o miłości itp. Padme i Annabeth chyba za długo siedziały z Afrodytą... Współczuję (Wybacz ciotka/kuzynka!). Dobra, ple, ple, ple... Anakin taki biedny, bla, bla, bla... Och, ach itp. ... sra ta ta ta... Wszyscy chcą mi jebnąć (Bo mnie tak kochacie <3) I Ahsoka! Smarkuś już wyzdrowiał? Pfff... Ja tu oczekiwałam chociaż jakiegoś marudzenia o natrętnych lekarzach czy coś, a tu... Ygh! Ona jest herosem! Przemyciła nektar (nie mogła wódki? ._.') i dla tego tak szybko się poskładała! Ale no... nie mogło być chociaż przebite kością płuco? :c I chwila... Widziała Reksa bez koszulki? Khehehe, no wiesz co mogę pomyśleć nie? :3 I zostawiłaś ich samych! Nie shipuję Rexsoki (patrząc po moich fangirlach i przyrównując wszystkie do siebie to chyba nie mam, żadnego upatrzonego paringu w SW o.O), ale no wiesz... Seksy były! XP
    A Dziadobi... Dobra, olewam go, powiedział swoje i tyle.
    Cudo, kocham, love, abfdjadk *-* Pobieram Avengers. Loki taki cudowny nawet wbity w podłogę. Pójdą na kebaba! <3 Tooony *-* Leeevi *-* A nie chwila... Zapędziłam się. Mam Sashę na tapecie, ze skrzydełkami *-* Niech ziemniaki się nas strzegą! xDD
    I love you but you me not :c
    I'm just a little crazy stupid Des
    Eren is Levi's bitch
    Loki is my bitch
    Anakin is youre bitch
    Nico is my bitch... and Percy's, and Jason's... :3
    And I'm nothing compared to You.
    And I don't know why I speak English...

    OdpowiedzUsuń
  4. Smutno.. Jejku, jak coś napiszesz, to po prostu... No, wiesz, po prostu jesteś niesamowita. Aż mi serce łapało. Najpierw Padme, potem Ahsoka i jeszcze Obi-Wan. I podsumowanie też takie szczere i trafiające akurat tam, gdzie trzeba. Rozdział tak strasznie smutny, tęskny... Po prostu idealnie oddałaś uczucia Padme, poczucie głębokiej niesprawiedliwości i tęsknotę za kochankiem. Ślicznie napisane, prawie się wzruszyłam... Szkoda mi Anakina i tych wszystkich, którzy nad nim ubolewają. Napisane jak zwykle tak, że zwala z nóg, nic, tylko zazdrościć. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  5. Dam dam dam. ROZDZIALIK. ^^ Omnomonomonomonomonomonomonmonmonmonmonomon... Takie Awwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwww , że tego nie ogarniesz. *.* Anidala. *.* CEM WIĘCJE! *.* I ty to wiesz! *.* Jest sen, jej odczucia... jego już tak trochę nie związane z jego. I TAK ZA MAŁO! :< Wiesz, co mi obiecałaś. :< I ja na to czekam. :< Smarkuś i Reksio. *.* Są słodcy, ale... CEM ANIDALĘ! *tup* Nie, nie łudź się, nie dam Ci spokoju. *marzyciel* Ahsoka czuje się za to wszystko winna... Gdyby jeszcze tylko uciekła z myślami samobójczymi... O.o Wikuuu... Nie rób z niej mojej Padme! Błagam Cię! xD Shut up, nie obchodzi mnie, że nikt prócz nas i może ewentualnie Des, jeśli skojarzy, nie wie o co chodzi. xD Nawet rozmyślania Dziadobiego są Awwww!
    Ta, jasne, najlepsza. NO CHYBA NIE! Idę spalić karteczki z nad biurka. xD Razem z Anakinem niszczysz naszą (Padme i moją) wiarę w siebie! No wiecie? Jak możecie?! Idźcie lepiej do pracy. *foch* I znowu nikt nie zrozumie o co chodzi. xD
    " Anakin zawsze pozostanie Anakinem.
    A on zawsze będzie Obi-Wanem.
    I niech tak zostanie...na zawsze."
    Jestem za! Ale ja bym zrobiła wersję:
    "Anakin zawsze pozostanie Anakinem.
    Nathaniel zawsze pozostanie Nathanielem.
    A ona zawsze będzie Padme.
    I niech tak zostanie... Na zawsze."
    Aż mi się przypomniał mój filmik "Padme & Anakin Skywalkers". Ale pewnie i tak go nie obejrzałaś. :< Jedynie spytałaś jaka piosenka jest w tle. :< I gada od rzeczy... Może lepiej skończę. xD
    NMBZT
    Love U
    IgusS

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak można przesłodzić rozdział?! Oo.
    Tego nigdy za wiele, zwłąszcza z Anakinem i Ahsoką <333.
    Jak zawsze nie mam pomysłu na koma :C.
    Rozdział jest po prostu genialny!!!! Nagroda literacka już na Ciebie czeka, nie ma co :P. Także ten...Dawaj nn, a ja spadam komentować dalej :)))
    NMBZT

    OdpowiedzUsuń
  7. Best, ever, woooow! Ta ta tam! Świetny! Nie mam po prostu słów! Nie można chyba przesłodzić rozdziału za bardzo, ale ten nie był! Słodkość nie przekroczyła granicy :) Zazdrościć tylko talentu :)
    Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział.
    NMBZT

    OdpowiedzUsuń