Promienie światła słonecznego
wpadały przez wąskie, wysokie okna z łukiem ostrym; odbijając się od lśniących
ścian świątynnych pokoi. Utrzymane w najwyższym porządku pomieszczenia nie
wydawały się zbyt przyjemne; łóżko, biurko, szafa i komoda były jedynymi
meblami znajdującymi się w każdym takim padawanskim kącie. Młody,
czternastoletni padawan siedział na parapecie okna, z kolanami podciągniętymi
pod brodę. Jak na swój wiek rozumiał bardzo wiele.., obecnie odsiadywał
szlaban. Och, co jest złego w nielegalnych wyścigach paralotni? Jakie to
miało znaczenie, że został dźgnięty nożem raz, czy dwa? Obi-Wan i tak tego nie
zrozumie. W chwilach takich jak ta tęsknił za matką; Shmi Skywalker, która każdej
nocy tuliła go do snu, pilnowała, by grzecznie zjadł posiłek i po prostu...
otaczała matczyną miłością. Tak, zdecydowanie tego mu brakowało. Cholernie
brakowało. Bujna, rozczochrana czupryna zmieniła się w krótko przystrzyżone
włosy z długim kosmykiem, splecionym w warkoczyk padawana. Piegi zbladły, a
sylwetka stała się trochę bardziej umięśniona; oczywiście jak na swój wiek
wciąż był niski i drobny, ale teraz nie wyglądał jak nieszczęście, które
pierwszy lepszy bandyta złamie. Szkoda tylko, że te szumowiny tego nie
widziały. Dawał... a raczej starał się dawać, bo nie zawsze mu to wychodziło
lanie wszystkim swoim przeciwnikom, których ciągnęło do niego jak magnez. A...
cóż, od przygody na Zonamie Sekot bał się całkowicie zanurzyć w Mocy... tamtym
razem całkowicie stracił nad sobą kontrolę i... zamordował go. Z zimną krwią
siłą umysłu wypalił mu wnętrzności. Ke Daiv umarł. Mimo, że tego nie chciał.
Nie. To nie może się powtórzyć. Kolejny napastnik nie zwiotczeje pod naporem
jego silnej woli, a może... nie. Jeśli chce być dobrym Jedi, musi nauczyć się
kontrolować Moc, która tak obficie płynęła w jego żyłach... czuł się
przeciążony, to było najlepsze określenie. Potęga Mocy go przytłaczała...
wydawał się sobie... zbyt słaby, by jej podołać. Ale czy faktycznie tak było?
Tak, jak wtedy gdy przy budowie żywego statku dwanaście kolczastych
kulek przylgnęło do niego, uniemożliwiając mu ruchy. Stwierdzili, że to...
niewiarygodne. On sam był niewiarygodny. Łamał bariery ludzkiej wytrzymałości.
Ale przecież nie był normalnym człowiekiem... Powstał przez Moc i dzięki Mocy
jest i będzie silny.
Obi-Wan nerwowo krążył po
pokoju, ignorując przejmujące milczenie starszej kobiety.
– Jego ambicje są większe od niego. Wymaga od
siebie zbyt wiele. Co za dzieciak! Nie można zostawić go na sekundę, bo już coś
zmajstruje. Myśli, że jest nieśmiertelny, egoista, egoista i jeszcze raz
egoista. – warknął Kenobi, lecz odpowiedziała mu cisza. Thracia położyła dłoń
na jego ramieniu uspokajającym gestem.
–Obi-Wanie, to jeszcze chłopiec. Nie możesz
wymagać od niego dojrzałości. Pamiętasz, jak w jego wieku zrezygnowałeś z bycia
Jedi, by pomóc buntownikom? Odebrałeś tym samym transport... uspokój się. To
niepoważne. – mówiła wolno i spokojnie, starannie akcentując każde słowo;
widocznie podziałało, bo Mistrz Jedi wyciszył się nieco, zamykając oczy. Wtem
rozległo się pukanie... a raczej walenie do drzwi; ciche Proszę wytoczyło się z
ust Obi-Wana, a drzwi rozsunęły się. Stał w nich skruszony Padawan, z pokornie
opuszczoną głową. Jedi gniewnie zmarszczył brwi, spojrzawszy na Anakina z
politowaniem; nie mógł się na niego złościć. Thracia miała rację. Był jeszcze
dzieckiem, nie gorszym niż on sam w jego wieku; w przeciwieństwie do Kenobiego
Anakina nie stronił się od nauki.
– Przepraszam, Mistrzu. Wiem, że źle zrobiłem. –
wydukał, starając się brzmieć poważnie. Ale z jego ust wszystko brzmiało jak
żart. – To się nie powtórzy... – dodał po chwili, prostując się i hardo
zadzierając podbródek.
Chłopiec naprawdę wydawał się mieć poczucie winy.
Ale sam już nie wiedział, czy po raz kolejny ma mu wybaczyć... to prawda, był
wyjątkowy i praktycznie zawsze udawało mu się ujść z życiem, ale... czy
zasługiwał? Podszedł do niego i poczochrał go po krótkich włosach, z rezygnacją
kiwając głową. Z ust nastolatka wydarło się ciche "Hura!", po czym
odbiegł, wesoło podskakując. Obi-Wan westchnął. W tym jednym zawsze pozostanie
dzieckiem. Ale... jak można było nie kochać takiego chłopca?
Jabitha. To słowo wywoływało
miliony wspomnień, po chwili niknących w czerni umysłu. Kim była? Co robiła?
Gdzie zniknęła? Pamiętał tylko nawoływania ducha planety, który wziął go pod
opiekę. Za każdym razem, gdy tylko o tym myślał... wspomnienie bladło. Bladło
jak wypłowiała szata pozostawiona na słońcu. Usiadł na schodach świątyni Jedi,
obserwując ruchliwe miasto. Chciałby się gdzieś wyrwać... ale lepiej nie
wystawiać na kolejną próbę dobrotliwości Obi-Wana. Przynajmniej na razie.
Mistrz Windu krążył wokół
młodego padawana, dokładnie obserwując jego ruchy. Nie uśmiechał się, ani nie
odzywał. Po prostu oglądał go ze wszystkich stron.
– Zamknij oczy. – poprosił, kładąc dłonie na jego
ramionach. – Co czujesz? Co widzisz?
Anakin pokręcił głową, przepędzając stające mu
przed oczami obrazy. Spuścił wzrok i zacisnął wargi w wąską linię, z
przestrachem spoglądając na czarnoskórego Mistrza.
– Co czujesz? – ponowił pytanie.
–Nic. – wyjąkał padawan, a dreszcze strachu
przeszły po jego plecach.
– Kłamiesz. – z pokorą zauważył Windu. – Spróbuj
jeszcze raz.
Całej sytuacji przyglądał się Obi-Wan, chcąc
poznać zamiary i cel ćwiczenia. Thracia stała tuż obok, wyraźnie niezadowolona
traktowaniem młodego ucznia.
– Widzę ból. Widzę cierpienie... widzę... widzę
Vergeri! Piraci... to... Zonama Sekot... Sekot coś szepcze... błaga o pomoc...
tak, to on... wszystko... ja... to... – opadł na kolana, łapiąc się za głowę.
Wystraszony Kenobi podbiegł i objął chłopca,
przytulając go po ojcowsku. Był przerażony. Najwyraźniej jego głowę zaprzątały
dziwne myśli.. Vergeri, której nie udało im się odnaleźć... Sekot... ach tak,
Anakin pod jego wpływem parzył ludzi dotykiem. Ale... co zobaczył później? To
pozostanie tajemnicą. Chłopiec z wyraźnym przerażeniem wtulił się w swojego
Mistrza, powstrzymując odruchy płaczu. Z małą asekuracją wstał i zaczerwienionymi
oczami spojrzał na Mace'a. – Nie chcę o tym rozmawiać. To... nadchodzi coś
strasznego. – i nie czekając na polecenie kogokolwiek wyszedł, a jego warkoczyk
obijał się o jego małe ramię. Oszołomieni Mistrzowie pozostali.. spekulując nad
tym, co to miało oznaczać?...
Śliczny rozdział! Tak pięknie opisałaś uczucia Anakina. I ogólnie, ta końcówka jest świetna. Cudowny One Shot.Jak tyto robisz, to ja nie wiem. Niesamowite. Ojejku. Tylko dwa razy go dźgnęli nożem. Przecież to nic takiego! Prawda Annie? xD Komentarz krótki, bo strasznie mi się ścina na twim blogu wszystko ;( Dlatego są błędy ortograficzne, interpsunkcyjne itp. Niesamowity one shot.
OdpowiedzUsuńNMBZT
Idka
Pfffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffff...
OdpowiedzUsuńNie zostałam poinformowana! FOCH FOREVER NA NIGDY xDDD
Obi-Wan dostał szlaban od Obi-Wana za wyścigi pralotni?! Spadaj stary dziadu! Nie powinieneś dać mojemu Mistrzowi... ekhekhekhem... w tej sytuacji przyszłemu Mistrzowi, ale NIE MOŻESZ dawać szlabanu Dziadobi! I kij mnie to obchodzi, że nie chcesz się dostosować do moich reguł! Masz NIE DAWAĆ i koniec! *tup*
Tak bo to syn Mocy :D
Krąż dalej Dziadobi, ale ja i tak Cię dorwę! :[
Znowu Tharcja? Pojawiła się Planecie Życia i dla mnie to już jest dość :) Trochę ją lubię, a trochę nie... no cóż. Czytamy dalej :3
A no co komu nauka Obi-Wanie? xp
Wszystko jest... nie do opisania jak zwykle. Twoje one-shoty są boskie. Nie dorastam Ci w niczym do pięt( a co dopiero Tobie do głowy xD)
Niech Moc będzie z Tobą ♥
Inga ^^ (miałam napisać... wiadomo co, ale ty tak to lubisz :*)
Jak zwykle genialnie :) Prześliczny one-shot.
OdpowiedzUsuńJuż od początku strasznie mi się spodobało, nielegalne wyścigi, jakieś bitwy uliczne, dźgnięcia nożem, przecież to idealna rozrywka dla każdego czternastolatka. A już zwłaszcza dlatego, który ma być Jedi ze wszystkimi ich ideałami. Świetnie napisane!
Twoje opowiadania są naprawdę niezwykłe, szczerze Cię podziwiam i chylę czoła, bo po prostu... No, czasem aż słów brakuje. Rozczulające są szczególnie momenty, gdzie Obi-Wan podchodzi do chłopaka po ojcowsku... Naprawdę uwielbiam <3 Kiedy tak kiwa głową, gdy ten przeprasza, ale jakby nie wierzył, ze długo wytrzyma w postanowieniu poprawy...
Pozdrawiam.
Bardzo fajny krótki one shot o dzieciństwie Anakina. Dawno nie czytałem takich historii :) Bardzo mi się podobał wątek z wizją Anakina ;)
OdpowiedzUsuńTak, dobrze, obraź się, ale co ja mam tu, do jasnej cholery, komentować, jak oczywiście każdy fragment już widziałam na gg? -.-' Dobrze wiesz, że ten os jest świetny i tyle.
OdpowiedzUsuń