Gwałtownie poderwał się z miejsca jak smagnięty batem i rozprostował palce sztucznej dłoni, zamykając oczy. Krople gorącego potu spływały mu po czole, a zęby dociśnięte do siebie szczelnie sprawiały, że wyglądał jak jeniec wojenny, który właśnie ujrzał wolność. Oddech miał przyśpieszony, a tętnica pulsowała jak gdyby zaraz miała wybuchnąć i rozprysnąć krwią, barwiącą na czerwono ściany dookoła. Skywalker przypominał przepełnionego furią robota, gotowego zniszczyć każdą napotkaną istotę; w jego źrenicach czaił się gniew, a niebieskie tęczówki przez sekundę jaśniały żywym ogniem. Przynajmniej tak wydawało się wystraszonej Padmé, zmartwionej i zdezorientowanej nagłą pobudką własnego męża. Nie widziała cudownego jak zawsze uśmiechu, rozświetlającego jego zmęczoną twarz. Nie dostrzegała iskierek miłości, tańczących radośnie w jego oczach. Widziała tylko przerażonego człowieka, siedzącego na szpitalnym łóżku, z metalową dłonią, skrzypiącą teraz jakby kojąco. Bała się, stang, bała się własnego małżonka...
Anakin tymczasem uspokoił przyśpieszony oddech, ujednolicił skłócone ze sobą części własnej podświadomości i zacisnął powieki, opierając czoło na dłoniach. Czuł przejmującą pustkę... morderczy ból głowy i słyszał cichy głosik, szepczący mu podpowiedzi do gry. Przerażał go tylko fakt, że głos ten nie należał do niego. Był zachrypnięty, przyciszony... miał też niejasne wrażenie, że dobrze go znał. I powinien był pamiętać...
– Annie... wszystko w porządku? – Amidala przerwała przejmującą ciszę, przemawiając cichym, lekko wystraszonym szeptem i aż zachłysnęła się powietrzem, gdy Skywalker podniósł wzrok, a w pierwszej chwili wydać by się mogło, że jest jak pies akk, szykujący się do ataku.
– Co?.. Tak, wszystko gra... nic mi nie jest. Trochę boli mnie głowa... co się stało? – pokręcił głową, odpędzając cisnące mu się do mózgu myśli, zdobywając się na swój standardowy rozbrajający uśmiech. Była królowa Naboo odetchnęła, znowu przysiadając na łóżku obok niego.
– Cieszę się, że wróciłeś... – wymruczała, zarzucając mu ręce na szyję. Oparła głowę na jego klacie i wsłuchała się w uspokajający rytm, wybijany przez jego serce.
– A gdzie byłem? – obnażył zęby rozbawiony, odgarniając niesforny kosmyk włosów z jej czoła. Przygryzł dolną wargę i tłamsząc w sercu kiełkujące dziwne, nowe nieznane uczucie pogłaskał ją po czole, zaraz składając na nim czuły pocałunek.
– Chyba wolałbyś nie wiedzieć... – powiedziała, łapiąc go za podbródek i przez chwilę wpatrując się w jego rozpromienioną twarz złożyła delikatny pocałunek w kąciku jego ust.
Ahsoka zakasłała, krztusząc się kurzem, jaki wzburzył się pod wpływem eksplozji. Niechętnie przetarła oczy, wyzbywając się gryzących ziarenek gorącego piasku i rozejrzała za Obi-Wanem, ignorując pieczenie spojówek i łzy, wzbierające się pod wpływem ciał obcych, znajdujących się pod jej powiekami. Kenobi z trudem dźwignął się z ziemi, wydając przy tym cichy, bolesny jęk, świadczący o obrażeniach, jakie odniósł w wyniku upadku. Nie było to jednak nic poważnego i na szczęście skończyło się jedynie na kilku obiciach i sińcach, wieńczących całe ciało Mistrza Jedi. Mężczyzna omiótł przestrzeń czujnym wzrokiem, szukając kolejnych, ewentualnych niebezpieczeństw, lecz niczego nie wykrył. Moc podpowiedziała mu, że są bezpieczni, ale nie wyczuwał przez nią niezagrażających życiu automatów, które mogły czaić się jednak gdzieś w zaroślach, których nie było tu zbyt wiele.
– Wszystko w porządku? – spytał po dłuższej chwili, przenosząc umęczone spojrzenie na padawankę swojego ekspadawana, która uważnie obserwowała czubki swoich butów, tak ciekawe, że każdy Jedi byłby nimi zainteresowany. Togrutanka nieśmiało łypnęła na Kenobiego, przełykając ślinę i w zadumie kiwając głową.
– Wiesz co powiedziałby w tej chwili Anakin? – spytała rozmarzona, przymykając oczy, by przywołać obraz swojego Mistrza, kwestionującego wybory najwyższej rady Jedi.
– Pewnie wolałbym nie wiedzieć, ale... co?
– Że jesteśmy udupieni, a ty przypaliłeś się jak kurczak. – mruknęła, uśmiechając się drapieżnie i odruchowo oparła dłoń na mieczu świetlnym, targana złymi przeczuciami. – Mistrzu...
– Tak, czuję to. Uważaj... – przerwał jej nagle, zaciskając palce na cylindrze, dyndającym u pasa i już po chwili klinga rozbłysła na niebiesko, a pocisk udarowy odbił się od smugi światła, trafiając napastnika prosto w pierś. Był człowiekiem. Człowiekiem w skafandrze.
Ahsoka obróciła się gwałtownie, blokując kolejny strzał, który minął się z celem zaledwie o kilka milimetrów, trafiając w piasek tuż za oponentem.
– Miej się na baczności! – Obi-Wan podskoczył, wykonując w powietrzu zgrabne salto i lądując trzy stopy za antagonistą zatopił rozżarzoną klingę między jego żebrami, przebijając nieznanego mężczyznę na wylot, by po chwili zaobserwować jak upada na kolana, wydaje ostatni agonalny skowyt i ląduje twarzą w piasku, zastygając na wieczność.
– Wiesz co powiedziałby w tej chwili Anakin? – spytała rozmarzona, przymykając oczy, by przywołać obraz swojego Mistrza, kwestionującego wybory najwyższej rady Jedi.
– Pewnie wolałbym nie wiedzieć, ale... co?
– Że jesteśmy udupieni, a ty przypaliłeś się jak kurczak. – mruknęła, uśmiechając się drapieżnie i odruchowo oparła dłoń na mieczu świetlnym, targana złymi przeczuciami. – Mistrzu...
– Tak, czuję to. Uważaj... – przerwał jej nagle, zaciskając palce na cylindrze, dyndającym u pasa i już po chwili klinga rozbłysła na niebiesko, a pocisk udarowy odbił się od smugi światła, trafiając napastnika prosto w pierś. Był człowiekiem. Człowiekiem w skafandrze.
Ahsoka obróciła się gwałtownie, blokując kolejny strzał, który minął się z celem zaledwie o kilka milimetrów, trafiając w piasek tuż za oponentem.
– Miej się na baczności! – Obi-Wan podskoczył, wykonując w powietrzu zgrabne salto i lądując trzy stopy za antagonistą zatopił rozżarzoną klingę między jego żebrami, przebijając nieznanego mężczyznę na wylot, by po chwili zaobserwować jak upada na kolana, wydaje ostatni agonalny skowyt i ląduje twarzą w piasku, zastygając na wieczność.
– Mistrzu! Uważaj! – wrzasnęła Tano, rzucając mieczem; zatoczył idealne koło, skracając przeciwnika o głowę, która odtoczyła się kilka kroków dalej, a ciało z rozżarzonymi resztkami szyi opadło na podłoże, nie stanowiąc już większego zagrożenia.
– Mogłaś mnie zabić! – jęknął starszy Jedi, gwałtownie obracając się w tył i ze skrzywionym uśmiechem obserwował dymiące szczątki człowieka, który prawie pozbawił go życia.
Uratowałam Ci tyłek! – chciała warknąć, ale na taką swobodę słów mogła sobie pozwolić jedynie przy Anakinie, który i tak wielokrotnie negował brak szacunku, z jakim się do niego odnosiła.
– Przepraszam... – wykrztusiła zamiast tego, zaciskając zęby, by nie powiedzieć nic więcej. Nic niewłaściwego. Spokój.
Spokój to kłamstwo jest tylko pasją. Nie ma emocji – jest spokój
Dzięki pasji osiągam siłę. Nie ma ignorancji – jest wiedza.
Dzięki sile osiągam potęgę. Nie ma namiętności (pasji) – jest pogoda ducha.
Dzięki potędze osiągam zwycięstwo. Nie ma chaosu – jest harmonia.
Dzięki zwycięstwu zrywam łańcuchy. Nie ma śmierci – jest Moc.
Moc mnie oswobodzi!
Wyobraź sobie swojego rozmówcę z nosem klauna... wtedy napięcie od razu zniknie, przynajmniej tak twierdził Skywalker, przekazując jej tę małą tajemnicę.
Zamknęła oczy i rozluźniona wypuściła powietrze z płuc, spoglądając na Obi-Wana z całkowitym, wewnętrznym spokojem ducha, chichrając się w myśli z wizji zobaczenia mistrza ze Stewjonu z czerwonym nosem.
A potem obróciła się jak oparzona, czując pulsowanie przy pasie i przeciągły pisk komunikatora, sugerujący, że ktoś próbuje usilnie się z nią skontaktować. Uniosła urządzenie i wciskając odpowiedni przycisk, wyciągnęła je przed siebie, ze zdziwieniem otwierając usta, gdy nad tarczą zamajaczył półprzeźroczysty hologram Anakina Skywalkera – mentora młodej Togrutanki.
– Mm... mistrzu?! – krzyknęła z niekrytym zdumieniem, kątem oka obserwując Kenobiego, równie zaskoczonego co ona. A po chwili wyszczerzyła zęby w uradowanym uśmiechu. Rycerzyk wrócił! Wreszcie nie będzie się nudzić, a jej małe pragnienie przygód zostanie zaspokojone.
– Rozłącz się... – polecił Obi-Wan, machinalnie kiwając głową.
– Ale...
– Rozłącz się! To na pewno pułapka... Ahsoko!..
– Tak się cieszysz, że mnie widzisz?! A zapewniałeś, że nie jestem kulą u nogi! – żachnął się Anakin, przerywając miłą pogawędkę i założył ręce, przyglądając się eksmistrzowi krytycznym okiem. – Wyglądasz marnie... co się stało?
– Dobra, dobra, nic nie mówiłem... – Kenobi uniósł dłonie w geście bezradności; słowa, usłyszane od hologramu dobitnie uświadomiły mu, ze mają do czynienia z prawdziwym Wybrańcem, bo jego ciętego języka za nic nie dało się podrobić. Przynajmniej tak mu się wydawało. – Jakim cudem tak szybko wyzdrowiałeś? Balansowałeś na granicy życia i śmierci...
– Objawienie Mocy jak widzisz! Sam nie wiem, ale czuję się świetnie... trochę łypie mnie we łbie, ale da się z tym żyć... wracając, co się stało?
– Mała wpadka przy pracy.
– Jak wielka?
– Pomnożona przez kilku napastników z wisienką na torcie w postaci bomby.
– Mogłem się tego spodziewać po twojej niesubordynacji, Mistrzu Kenobi. Odwołałbym Cię ze stołka, ale niestety zgrzybiali członkowie rady nie dali mi takich uprawnień... czasami naprawdę ich nie rozumiem. – zmarszczył nos, po chwili posyłając przyjacielowi łobuzerski uśmiech.
– Tak, tak. Jasne. Coś więcej poza zawracaniem nam głowy twoim nagłym zmartwychwstaniem? – jęknął zirytowany Jedi, krzyżując ręce na piersi.
– Wracajcie do bazy. Nowe rozkazy.
I hologram zniknął, a Obi-Wan wciąż nie mógł pozbyć się wrażenia, że od Anakina, nawet z tak wielkiej odległości emanowała niemalże namacalna ciemność...
– Mogłaś mnie zabić! – jęknął starszy Jedi, gwałtownie obracając się w tył i ze skrzywionym uśmiechem obserwował dymiące szczątki człowieka, który prawie pozbawił go życia.
Uratowałam Ci tyłek! – chciała warknąć, ale na taką swobodę słów mogła sobie pozwolić jedynie przy Anakinie, który i tak wielokrotnie negował brak szacunku, z jakim się do niego odnosiła.
– Przepraszam... – wykrztusiła zamiast tego, zaciskając zęby, by nie powiedzieć nic więcej. Nic niewłaściwego. Spokój.
Zamknęła oczy i rozluźniona wypuściła powietrze z płuc, spoglądając na Obi-Wana z całkowitym, wewnętrznym spokojem ducha, chichrając się w myśli z wizji zobaczenia mistrza ze Stewjonu z czerwonym nosem.
A potem obróciła się jak oparzona, czując pulsowanie przy pasie i przeciągły pisk komunikatora, sugerujący, że ktoś próbuje usilnie się z nią skontaktować. Uniosła urządzenie i wciskając odpowiedni przycisk, wyciągnęła je przed siebie, ze zdziwieniem otwierając usta, gdy nad tarczą zamajaczył półprzeźroczysty hologram Anakina Skywalkera – mentora młodej Togrutanki.
– Mm... mistrzu?! – krzyknęła z niekrytym zdumieniem, kątem oka obserwując Kenobiego, równie zaskoczonego co ona. A po chwili wyszczerzyła zęby w uradowanym uśmiechu. Rycerzyk wrócił! Wreszcie nie będzie się nudzić, a jej małe pragnienie przygód zostanie zaspokojone.
– Rozłącz się... – polecił Obi-Wan, machinalnie kiwając głową.
– Ale...
– Rozłącz się! To na pewno pułapka... Ahsoko!..
– Tak się cieszysz, że mnie widzisz?! A zapewniałeś, że nie jestem kulą u nogi! – żachnął się Anakin, przerywając miłą pogawędkę i założył ręce, przyglądając się eksmistrzowi krytycznym okiem. – Wyglądasz marnie... co się stało?
– Dobra, dobra, nic nie mówiłem... – Kenobi uniósł dłonie w geście bezradności; słowa, usłyszane od hologramu dobitnie uświadomiły mu, ze mają do czynienia z prawdziwym Wybrańcem, bo jego ciętego języka za nic nie dało się podrobić. Przynajmniej tak mu się wydawało. – Jakim cudem tak szybko wyzdrowiałeś? Balansowałeś na granicy życia i śmierci...
– Objawienie Mocy jak widzisz! Sam nie wiem, ale czuję się świetnie... trochę łypie mnie we łbie, ale da się z tym żyć... wracając, co się stało?
– Mała wpadka przy pracy.
– Jak wielka?
– Pomnożona przez kilku napastników z wisienką na torcie w postaci bomby.
– Mogłem się tego spodziewać po twojej niesubordynacji, Mistrzu Kenobi. Odwołałbym Cię ze stołka, ale niestety zgrzybiali członkowie rady nie dali mi takich uprawnień... czasami naprawdę ich nie rozumiem. – zmarszczył nos, po chwili posyłając przyjacielowi łobuzerski uśmiech.
– Tak, tak. Jasne. Coś więcej poza zawracaniem nam głowy twoim nagłym zmartwychwstaniem? – jęknął zirytowany Jedi, krzyżując ręce na piersi.
– Wracajcie do bazy. Nowe rozkazy.
I hologram zniknął, a Obi-Wan wciąż nie mógł pozbyć się wrażenia, że od Anakina, nawet z tak wielkiej odległości emanowała niemalże namacalna ciemność...
FOCH FOCH FOCH
OdpowiedzUsuńGdzie reszta mojej Anidali?! Nie miałam co czytać! Koniec z podsyłaniem ich na gg! *tup, tup, tup, foch z przytupem*
Obi smażonym kurczakiem? Sami to żryjcie, ja podziękuję za rewolucje żołądka...
Ryyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyceeeeeeeeeeeeeeeeeeerzyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyk!!!!! Gdzie piski Ahsoki? No gdzie?! To tak się cieszy? Pffffffff... Imprę trzeba zrobić! Ja tam się mogę założyć, że on na tym hologramie był w samych gaciach. *marzyciel*
I oddawaj Tonyego.
NMBZT <3
P.S. Idę dalej umierać na raka płuc. *faja i sraj się blogerze*
UsuńUwielbiam Ahsoke :3 pamiętaj czekam na zwierzęcość togrutan :)
OdpowiedzUsuńTrochę późno?! Tak, obie nie mamy zegarków xD Wen to Wen i Wenem będzie... A nie, Ty jesteś leniem! Ja mogę zwalać na załamanie wywołane brakiem Huncwockiej chińszczyzny i inne fandomowe dramy. Ups... Nie, ale poważnie, ja przynajmniej pisałam inne głupoty. Czyli mam dowód na to, że to brak Wena! Ty nie, ha!
OdpowiedzUsuńAle tak na serio to ja wiem co będzie lalalalalalalala! Początek i Anidala... Nie, to zdecydowanie nie moje klimaty. (Nie, nie chodzi o typowe dla pewnej Monte "Fu, hetero." bo ja nic do hetero nie mam, ale Anidala zostaje Anidalą, przesłodzona herbata jest spoko, ale Anidala zawsze jest dla mnie z lekka za słodka. No i ja to ja.) Ale dalej jak najbardziej popieram. Jebać wszystko, mogłaś chociaż trochę bardziej poranić Ahsokę :C Emmm... Rozmowa z Anakinem okej, ale dalej nie mogę z tego, że Skywalker jako tako mogłoby być nazwiskiem Nocnego Łowcy (Nie tak zajebistym jak Herondale czy Lightwood, ale jednak dwuczłonowe lel) i taka nagła rozkmina czemu ja tak właściwie lubię większość postaci z podobnym temperamentem, a Anakin dalej zostaje dla mnie tylko Anakinem... Fangirl jest wybredny, albo ja lubię być minimalnie inna. No cóż... Odbiegam od tematu.
Ej, jeszcze tylko dodam rozdział z szablonem i mogę oglądać Kurosza, fuck yeah! <3
Dobrze wiesz, że kocham i uwielbiam <3 Miłość mocno, chińszczyzny brak, ale da się przeżyć, ogórki z węgla pozdrawiają.
Potas węgiel <3
Tydzień temu miałam czytać i komentować, ale nie. Bo Kiwi to leniwcowaty leń! Uczcijmy moją dawną aktywność minutą ciszy :C xD Przyznaję. Zleniłam się przez te wakacje c: Oj ciekawe co ze szkołą... xd
OdpowiedzUsuńCzytajding jużejszyn, bikoz zapominiejszyn >.> Skleroza nie boli >.>
No i co straszysz Padme? To nie Halloween! Trololololololololo... za niedługo będzie :3 I znowu idziemy masakrować wzroki zadupia moją urodą, bo po co kogoś docenić za wnętrze?! Flaki są przecież takie słiiiit xD
Pieseł akk taki groźny >.< Trzeba go tresować. Od razu z moim bratem, nie? >.> Dogadają się xD
Aniiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiidaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaalaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa *O*
Pieczony kurczak... TYLKO MI GO DO KFC NIE DAWAĆ! Yhh... be :C Be :C Apetyt mi odebrało :C Na szczęście mama kupiła pasztet! So good xD
Co się czepiasz?! Co się czepiasz?! Co się czepiasz?! A Kothlis to już nie łaska pamiętać?! Chyba, że tego tu nie ma...
TAK SIĘ CIESZYSZ, ŻE PRZYJACIELA WIDZISZ?! Uważaj, bo Ci tą nóżkę dam do obgryzania Deturi! Będzie Cię popiła SWOIM, trującym mlekiem! Tak .___. Kiwi próbuje przestrzelić cycki swoim znielubianym postaciom .___. A sama Det wymyśliłam, czaicie? xD
Rozdział mi się podoba. Świetny :D
Czekam na kolejny :3
Niech Moc będzie z Tobą :*
Inga